środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 1

Rozdział 1

Był rok 1890. Z zachmurzonego nieba, wyzierały się delikatne promienie słońca. Wskazywało na to, iż niebawem pogoda ulegnie zmianie. Dla deszczowego Londynu było to jak zbawienie.  Otwieranie futurystycznych drzwi, zbudziło hrabiego z beznamiętnego snu.  

- Mógłbyś ciszej otwierać te drzwi, głupcze.  -  mruknął przez zaciśnięte zęby.

Lokaj złośliwie uśmiechnął się pod nosem.

- Proszę o wybaczenie. Na dzisiejsze śniadanie zaserwowałem le petit déjeuner sucré, bagietkę z wiśniowym dżemem i czekoladą, do tego francuskie wino półwytrawne ,,Spes Rouge’’. Proszę się najeść, ale i równocześnie nie przejeść. – podsunął mu tacę z żywnością pod nos i podał dzisiejszą gazetę.

Mogliby przestać pisać o tym imperializmie,  Zaczyna mnie to już nudzić  - wziął do ręki kieliszek, po czym subtelnie sączył zawartość. 

Pierwszy raz zdarzył mi się tak wybredny i nikczemny pan – pomyślał i odłożył gazetę na pobliską szafkę nocną, wykonaną z przedniej jakości drewna. 

- Są nowe rozkazy od Jej Wysokości? – zapytał z pozbawionym ekspresji wyrazem twarzy. 

- Jak na razie żadnych. W tym momencie paniczu, Twoim priorytetem powinna być nauka łaciny i tańca. Jako iż przejmuję tu obowiązki guwernantki, postanowiłem, że w najbliższym czasie zastąpię Ci również Twoich nauczycieli. Ich sposób nauczania był zbyt prymitywny i nieskuteczny, co mnie za każdym razem irytowało. – wygłosił swoim pełnym i ciepłym głosem, spoglądając na reakcję następcy rodu Phantomhive.

-  Rób jak uważasz. – bąknął

Zdziwiony kamerdyner wyciągnął z szafy odzież, po czym ubrał swojego pana, który nic sobie z tego nie robiąc, stał wyprostowany niczym zwykła lalka, Znudzony chłopiec, usadowił się w fotelu, i słuchał Sebastiana, który głosił wiersz w języku, którego miał przyjemność się już od dawna uczyć. 

- Podaj mi Punch..- rozkazał.

- Och, doprawdy.. Jestem wielce zaskoczony, że panicz czyta takie pisemka dla ludzi z niższych klas. To wręcz karygodne. – odpowiedział. 

- Dla wyższych klas, dla niższych klas.. Dla mnie to ma znaczenie pejoratywne. Grunt, że można tym zabić czas. – odparł, wychodząc z pokoju. 

Godzina za godziną miały niezwykle szybko. Dla demona jak i chłopca, czas pędził nieubłagalnie. To, co miało się wydarzyć niebawem, mogło wywrócić ich życie do góry nogami. Wchodząc do swojego pokoju, Sebastian zastał leżący na podłodze list z czarną pieczęcią, w kształcie kruczego skrzydła. Niespodziewanie zbladł. Jak to możliwe… Z zawrotną prędkością otworzył list, po czym zaczął go czytać. Jego skóra nabrała odcieniu czystej bieli, a on sam schował go w szafce koło łóżka i wyszedł z pomieszczenia, nie zauważając nawet perłowego pióra leżącego przy oknie..


2 komentarze:

  1. Zaciekawiło mnie to opowiadanie. Szczerze to końcówka najbardziej. Styl pisania mi się podoba. Niecierpliwie oczekuję dalszych rozdziałów. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne ^^ Zapowiada się ciekawa historia ;3 Lecę do kolejnego rozdziału i oby kolejny pojawił się niedługo.
    Poza tym, dziękuję, że zajrzałaś na mojego bloga, dopiero teraz mogę Ci się odwdzięczyć :D

    Zazdroszczę Ci kunsztu pisarskiego i stylu ;3

    OdpowiedzUsuń