Rozdział 1
Rozdział 1
Był rok 1890. Z zachmurzonego nieba, wyzierały się delikatne promienie słońca. Wskazywało na to, iż niebawem pogoda ulegnie zmianie. Dla deszczowego Londynu było to jak zbawienie. Otwieranie futurystycznych drzwi, zbudziło hrabiego z beznamiętnego snu.
- Mógłbyś ciszej otwierać te drzwi, głupcze. - mruknął przez zaciśnięte zęby.
Lokaj złośliwie uśmiechnął się pod nosem.
- Proszę o wybaczenie. Na dzisiejsze śniadanie zaserwowałem le petit déjeuner sucré, bagietkę z wiśniowym dżemem i czekoladą, do tego francuskie wino półwytrawne ,,Spes Rouge’’. Proszę się najeść, ale i równocześnie nie przejeść. – podsunął mu tacę z żywnością pod nos i podał dzisiejszą gazetę.
Mogliby przestać pisać o tym imperializmie, Zaczyna mnie to już nudzić - wziął do ręki kieliszek, po czym subtelnie sączył zawartość.
Pierwszy raz zdarzył mi się tak wybredny i nikczemny pan – pomyślał i odłożył gazetę na pobliską szafkę nocną, wykonaną z przedniej jakości drewna.
- Są nowe rozkazy od Jej Wysokości? – zapytał z pozbawionym ekspresji wyrazem twarzy.
- Jak na razie żadnych. W tym momencie paniczu, Twoim priorytetem powinna być nauka łaciny i tańca. Jako iż przejmuję tu obowiązki guwernantki, postanowiłem, że w najbliższym czasie zastąpię Ci również Twoich nauczycieli. Ich sposób nauczania był zbyt prymitywny i nieskuteczny, co mnie za każdym razem irytowało. – wygłosił swoim pełnym i ciepłym głosem, spoglądając na reakcję następcy rodu Phantomhive.
- Rób jak uważasz. – bąknął
Zdziwiony kamerdyner wyciągnął z szafy odzież, po czym ubrał swojego pana, który nic sobie z tego nie robiąc, stał wyprostowany niczym zwykła lalka, Znudzony chłopiec, usadowił się w fotelu, i słuchał Sebastiana, który głosił wiersz w języku, którego miał przyjemność się już od dawna uczyć.
- Podaj mi Punch..- rozkazał.
- Och, doprawdy.. Jestem wielce zaskoczony, że panicz czyta takie pisemka dla ludzi z niższych klas. To wręcz karygodne. – odpowiedział.
- Dla wyższych klas, dla niższych klas.. Dla mnie to ma znaczenie pejoratywne. Grunt, że można tym zabić czas. – odparł, wychodząc z pokoju.
Godzina za godziną miały niezwykle szybko. Dla demona jak i chłopca, czas pędził nieubłagalnie. To, co miało się wydarzyć niebawem, mogło wywrócić ich życie do góry nogami. Wchodząc do swojego pokoju, Sebastian zastał leżący na podłodze list z czarną pieczęcią, w kształcie kruczego skrzydła. Niespodziewanie zbladł. Jak to możliwe… Z zawrotną prędkością otworzył list, po czym zaczął go czytać. Jego skóra nabrała odcieniu czystej bieli, a on sam schował go w szafce koło łóżka i wyszedł z pomieszczenia, nie zauważając nawet perłowego pióra leżącego przy oknie..
Zaciekawiło mnie to opowiadanie. Szczerze to końcówka najbardziej. Styl pisania mi się podoba. Niecierpliwie oczekuję dalszych rozdziałów. ^^
OdpowiedzUsuńCudne ^^ Zapowiada się ciekawa historia ;3 Lecę do kolejnego rozdziału i oby kolejny pojawił się niedługo.
OdpowiedzUsuńPoza tym, dziękuję, że zajrzałaś na mojego bloga, dopiero teraz mogę Ci się odwdzięczyć :D
Zazdroszczę Ci kunsztu pisarskiego i stylu ;3