środa, 26 sierpnia 2015

rozdział 2

Rozdział 2
Nastał mglisty poranek. Zawiesina malutkich kropelek spowiła wszystko w obrębie posiadłości. Nieprzejrzystość w tym dniu, urozmaiciło roztargnienie piekielnie dobrego lokaja.. Czegoś tak niemożliwego, młody hrabia nie widział na własne oczy w przeciągu najbliższych kilku lat. Został oblany herbatą kilkukrotnie i niewystarczająco godnie przeproszony. Zacisnął pięść zdobioną sygnetem, i z powagą jak przystało na arystokratę, wykrzyczał stojąc  naprzeciw swojego lokaja, słowa ,,Ty perfidna szujo’’.  Co dziwniejsze, kamerdyner jedynie szepnął ,,wybacz’’ i niczym marionetka, poszedł po ręcznik frotte.
 - O co mu może chodzić? Ciekawe, z czym to ma związek.. – zaintrygował się chłopiec, drapiąc się po szlacheckiej głowie.
Korona mi z głowy nie spadnie, jeżeli spróbuję powęszyć w swej własnej rezydencji. – podniósł głowę wysoko, i  zbliżył się w miejsce, gdzie Sebastian jeszcze poprzedniego dnia, wypełniał swe obowiązki z najwyższą doskonałością. Dziś w kuchni panował kompletny nieporządek. Daleko mu było do artystycznego nieładu.. To było istne pobojowisko.  Miał przeczucie, że nie tylko Bard się do tego przyczynił i ukrył twarz w dłoniach.
Miałem już nigdy tego nie robić, ale sytuacja tego wymaga – przekonany, że demon wypełnia swe obowiązki na pół gwizdka piętro niżej, udał się do sypialni sługi. Delikatnie popchnął skrzypiące drzwi. Nie zwracał uwagi na nieporządek. W pierwszej kolejności do jego rąk wpadły kocie zabawki.
To są chyba jakieś żarty – westchnął. Jego wzrok utkwił w niewielkiej szafce nocnej.
Czyżby w niej znajdował się klucz do rozwiązania tego incydentu? – powiedział sam do siebie, po czym otworzył szufladę.
Zaraz.. Co to za pieczęć?  – w jednej chwili chwycił list. Na kopercie nadawca się nie podpisał.. Może zrobił to wewnątrz..
W momencie, w którym list miał zostać otwarty, do pomieszczenia wkroczył brunet z grymasem na twarzy. Wyglądał, jakby zaraz miał rzucić się na osobę, która przez tyle lat mu ubliżała, a on pomimo tego, służył jej wiernie.
Charknął i wbił zimny wzrok w chłopca.
- Czyżby panicz się zgubił, i przez pomyłkę wstąpił do piekła? – zapytał jak na ironię, melodyjnym głosem.
Arystokratę oblał zimny pot. Otworzył usta, ale nie wiedział co powiedzieć.. Niespodziewanie, gdy już znalazł idealny argument, do pokoju Sebastiana wbiegła Mey-Rin..
- P.. p.. Panie Sebastianie. Gość do pana – powiedziała, oddychając z trudem.
- O tej porze? Ktoś tu ma naganne maniery – zszedł na dół, automatycznie odpuszczając Cielowi zaistniałą sytuację.
- Przyganiał kocioł garnkowi.. – prychnął.
W drzwiach stała kobieta, o nieskazitelnej urodzie. Uśmiechnęła się złowieszczo, dyskretnie ukazując przy tym kiełki podobne do tych, które posiadały istoty w powieści ,,Carmilla’’.
Och Sebastianie, jakże my się dawno nie widzieliśmy.

Nagłe na całej posesji zapanowała mrożąca krew w żyłach aura..

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 1

Rozdział 1

Był rok 1890. Z zachmurzonego nieba, wyzierały się delikatne promienie słońca. Wskazywało na to, iż niebawem pogoda ulegnie zmianie. Dla deszczowego Londynu było to jak zbawienie.  Otwieranie futurystycznych drzwi, zbudziło hrabiego z beznamiętnego snu.  

- Mógłbyś ciszej otwierać te drzwi, głupcze.  -  mruknął przez zaciśnięte zęby.

Lokaj złośliwie uśmiechnął się pod nosem.

- Proszę o wybaczenie. Na dzisiejsze śniadanie zaserwowałem le petit déjeuner sucré, bagietkę z wiśniowym dżemem i czekoladą, do tego francuskie wino półwytrawne ,,Spes Rouge’’. Proszę się najeść, ale i równocześnie nie przejeść. – podsunął mu tacę z żywnością pod nos i podał dzisiejszą gazetę.

Mogliby przestać pisać o tym imperializmie,  Zaczyna mnie to już nudzić  - wziął do ręki kieliszek, po czym subtelnie sączył zawartość. 

Pierwszy raz zdarzył mi się tak wybredny i nikczemny pan – pomyślał i odłożył gazetę na pobliską szafkę nocną, wykonaną z przedniej jakości drewna. 

- Są nowe rozkazy od Jej Wysokości? – zapytał z pozbawionym ekspresji wyrazem twarzy. 

- Jak na razie żadnych. W tym momencie paniczu, Twoim priorytetem powinna być nauka łaciny i tańca. Jako iż przejmuję tu obowiązki guwernantki, postanowiłem, że w najbliższym czasie zastąpię Ci również Twoich nauczycieli. Ich sposób nauczania był zbyt prymitywny i nieskuteczny, co mnie za każdym razem irytowało. – wygłosił swoim pełnym i ciepłym głosem, spoglądając na reakcję następcy rodu Phantomhive.

-  Rób jak uważasz. – bąknął

Zdziwiony kamerdyner wyciągnął z szafy odzież, po czym ubrał swojego pana, który nic sobie z tego nie robiąc, stał wyprostowany niczym zwykła lalka, Znudzony chłopiec, usadowił się w fotelu, i słuchał Sebastiana, który głosił wiersz w języku, którego miał przyjemność się już od dawna uczyć. 

- Podaj mi Punch..- rozkazał.

- Och, doprawdy.. Jestem wielce zaskoczony, że panicz czyta takie pisemka dla ludzi z niższych klas. To wręcz karygodne. – odpowiedział. 

- Dla wyższych klas, dla niższych klas.. Dla mnie to ma znaczenie pejoratywne. Grunt, że można tym zabić czas. – odparł, wychodząc z pokoju. 

Godzina za godziną miały niezwykle szybko. Dla demona jak i chłopca, czas pędził nieubłagalnie. To, co miało się wydarzyć niebawem, mogło wywrócić ich życie do góry nogami. Wchodząc do swojego pokoju, Sebastian zastał leżący na podłodze list z czarną pieczęcią, w kształcie kruczego skrzydła. Niespodziewanie zbladł. Jak to możliwe… Z zawrotną prędkością otworzył list, po czym zaczął go czytać. Jego skóra nabrała odcieniu czystej bieli, a on sam schował go w szafce koło łóżka i wyszedł z pomieszczenia, nie zauważając nawet perłowego pióra leżącego przy oknie..


Na początek..

Witam.

Będę tu publikować dalsze losy bohaterów Kuroshitsuji, w formie opowiadania. Każdy kiedyś potrzebuje przelać to co ma w głowie na papier. Najsensowniejszym wyjściem było oszczędzanie kartek i wykorzystanie do tego bloggera. Potrzebuję Waszej krytyki, aby udoskonalić swój styl pisania. Zachęcam do lektury i życzę miłego dnia.